ZASIĘGNIJMY OPINII U… (25)
Pragniemy poznać różne punkty widzenia dotyczące problematyki cmentarzy i miejsc pamięci narodowych. Mamy nadzieję, że lubicie czytać ciekawe i uzasadniające wypowiedzi znanych oraz lubianych osób z Wileńszczyzny i Polski. Dzisiaj proponujemy zapoznać się z wypowiedzią Janiny Starowieyskiej, córki zesłańca, urodzonej na Syberii działaczki społecznej, założycielki i prezesa Fundacji Pochówek i Pamięć.
Na nagrobki z wyrytym imieniem, nazwiskiem i rokiem urodzenia, ale bez daty śmierci, natkniemy się niemal na każdej nekropolii. Dlaczego niektórzy decydują się na stawianie nagrobków jeszcze za życia?
JANINA STAROWIEYSKA: “Taki stan rzeczy dotyczy z reguły cmentarzy ,,współczesnych’’, gdzie płyty są jak z jednej matrycy.
Teraz już się nie dziwię i wiem, że osoba, która tak zdecydowała jest osobą pragmatyczną.
Teraz, bo jeszcze dziesięć lat temu uważałam, że to pochówek za życia, jeszcze żyjącej osoby.
Widzę problem osób samotnych czy par. Umiera jedno to i ta osoba co dokonuje pochówku swego męża czy żony, jednocześnie myśli o swoim, razem z nim, czy osobno. Wiele starszych osób uważa, że daje im to spokój, że zostaną pochowani tam gdzie chcą, i że będą mieli pomnik. To ważny aspekt.
Znam przypadek i to na Litwie, gdzie małżeństwo wychowywało dziecko niepełnosprawne a mieli tylko jedno. Ojciec zmarł i na pomniku widnieją dwie daty urodzenia, ale matka jest już spokojna, że spoczną razem i nie obarczą kosztami, bo i kogo w ich przypadku?
Dłutowanie brakujących elementów czyli daty śmierci nie jest na tyle kosztowne.
Tak teraz uważam, ale nie wyobrażam sobie takiej sytuacji na pomniku kamiennym, który z reguły ma ,,kartkę’’, tak to nazywam, na napisy. Zresztą, najczęściej jest dłutowane tło.
Sama stoję przed pewnym faktem- piękne kamienne postumenty, nawet jest miejsce na zamieszczenie danych osoby pochowanej w tym grobie, a której nie wykonano napisów w latach wojennych. Jeżeli zdobędę wystarczające informacje dotyczących zmarłych, zdecyduję się raczej na tabliczkę informującą, że w tym grobie również spoczywa….
Dodam jeszcze, że współczesne nagrobki często mają napis – Tu spoczywa Rodzina i nazwisko tylko, czy Grób Rodziny … To takie anonimowe, bez głębi.
Wiadomo, każdy ma swoje prawo, ale czy nie na cmentarzach odnajdujemy swoich przodków gdy tworzymy drzewo genealogiczne?”
Czy trudno jest pozyskać mecenasa, który sfinansuje konserwację nagrobka lub wesprze działania Fundacji? Prosimy uzasadnić.
JANINA STAROWIEYSKA: “Wydatki związane z upamiętnieniem osób represjonowanych z reguły pokrywa Rodzina, którą odnajduję i to Oni są darczyńcami, często powtarzanymi. Nawet w wielu przypadkach nie muszę się upominać. Czują takie prywatne zobowiązanie,
za co jestem ogromnie Im wdzięczna.
Prace na cmentarzu, na Litwie, dla osób, które mieszkają w Polsce to często temat mało ważny. Wiele razy słyszałam – a po co to komu, nas tam nie ma, już tyle lat minęło…
Nie czują potrzeby serca czy dobrowolnego obowiązku to i po co wydawać pieniądze.
Owszem, są wyjątki i te kwoty co otrzymuję pozwalają na tyle ile jest zrobione.
Mecenas – to wielkie słowo w działaniach tak małej, w dodatku jednoosobowej fundacji Fundacji.
Wszystko co możliwe w mojej mocy – wykonuję sama.
W sumie to i tak prawie mieszkam na Litwie, bo i mam gdzie, ale jak długo?
Konserwacja to praca dla odpowiednich specjalistów i bardzo kosztowna. Wymagają tego pomniki objęte nadzorem konserwatora. To pomniki Historii, warte takich prac i nakładów.
Działania statutowe Fundacji to raczej prace porządkowe wokół grobu, pomnika czy miejsca wokół.
Są to prace doprowadzające do stanu estetycznego, naprawczego. Nie wymagają płyt granitowych.
Zaskakujące są dwa fakty- wysokość wyceny prac kamieniarskich na Litwie przy czym wszelkie prace muszę mieć potwierdzone fakturą i po drugie – wykonawcy wolą kłaść duże płyty niż się ,,bawić’’, jak to określają. Duża okazała płyta to raczej potrzeba dnia dzisiejszego, współczesnego.
Odnoszę wrażenie, że są i nierzetelni wykonawcy.
Nie znam języka litewskiego, nie ukrywam, że jestem z Polski, nie jestem stałym zleceniodawcą i tutaj widzę swoje bolączki. Nie umawiam się też na wykonanie prac jeśli nie mam funduszy w ręku a to zdecydowanie przesuwa termin rozmów na czas gdy fachowcy mają już zapełniona listę.
Fachowiec z Polski, owszem, ale dochodzi koszt dojazdu, noclegu a zakup potrzebnych materiałów na Litwie to kolejne kilometry, a moje prace oddalone od magazynów.
Może i nie potrafię pozyskiwać znaczących darczyńców, przyjmuję to na co Bóg pozwoli i z tym się godzę.”
Jest Pani założycielką i prezesem zarządu Fundacji Pochówek i Pamięć. Na czym polega praca fundacji, jakie przesłanie niesie?
JANINA STAROWIEYSKA: “Tak, jestem założycielką Fundacji Pochówek i Pamięć i to wielki zaszczyt, że zechcieliście Państwo zadać parę pytań o działaniach Fundacji założonej w Polsce, która działa jednoosobowo od 26 maja 2021 roku. Cały czas podkreślam, że Fundacja to kontynuacja moich prywatnych działań od roku 2015.
Po śmierci Ojca mego, który zmarł w wieku 99 lat, zaczęłam rozumieć Jego miłość do tych ziem, Jego wyraz twarzy i radosne oczy. Teraz wiem, że można pokochać i miasto, inny obszar, miejsce, i mówię wprost, w takiej mierze wcześniej tego tak nie odczuwałam.
Przed prawie dziesięciu lat wstecz, jako osoba prywatna, w pierwszej kolejności zaczęłam odnawiać groby Dziadków moich, dalszej rodziny, które znajdują się na terenie Wileńszczyzny, w szczególności w obrębie Parafii i Gminy Podbrzezie. To parafia, z której wywodzą się moi Rodzice, tutaj urodzili się dwaj moi bracia.
Zakładając Fundację chciałam stworzyć formalną możliwości pozyskiwanie dotacji i funduszy na realizację rozpoczętych moich prywatnych działań przez realizację działań statutowych. Realizowałam dwa projekty partnerskie z Fundacją Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego, która z obserwacji tak wiele pomysłów wspiera i realizuje na terenie Litwy.
Nie jestem historykiem i unikam wywodów historyczno-politycznych na temat Wileńszczyzny, ale wiem jak ukochanym miejscem była pozostawiona Ojcowizna Rodziców, zostawione groby bliskich, jak ciężkie to przeżycie mieć rozerwane życie rodzinne i wiem, że nie byli Oni jedyni.
Mottem Fundacji jest – Nie nienawidzić, nie mścić się, nie rozdrapywać, ale także nie zapominać.
Tak wiele spraw codziennych, z życia wziętych ludzi zwykłych można jeszcze przypomnieć, utrwalić, zostawić potomnym. Ważne jest aby poznawać historię, która bierze się z pamięci, bo bez historii nie ma pamięci. Mieszkańcy tworzą historię lokalną a z niej tworzy się ogólna, szersza.
Zachować pamięć o miejsce ostatniego spoczynku Przodka, połączenia rodzinne, Jego życie tutaj…
To jest możliwe, tylko trzeba, jak to mówię często – dojrzeć do tych spraw.
Nie tak znowu dawno temu zrozumiałam, że groby bliskich pozostały na miejscu, gdy rodziny często pod przymusem musiały opuścić te ziemie. Ci co zostali, w większości już umarli lub sił nie mają. A tych grobów jest bez liku bo i tak wiele rodzin opuściło, często pod przymusem, WILEŃSZCZYZNĘ
Przy współpracy samorządu miejscowego staram się zadbać o groby z datą najstarszego pochówku. Gmina i parafia Podbrzezie ze względu na swą, powiedziałabym unikalną historię, w swym obrębie ma ok 30 miejsc pochówku czyli cmentarzy. Oczywiście parę jest jeszcze czynnych. Pozostałe to często miejsce z paroma grobami czy miejsca oznaczone krzyżem, który uświadamia o istnieniu takiego miejsca. Boleję bardzo nad tym, że dwa wiadome mi miejsca są terenem prywatnym i nie ma szans na upamiętnienie, ustawienie tam krzyża.
To smutne, chociaż w jednym przypadku pocieszające jest to , że jest ono ogrodzone, zadbane, taki park bez alejek. To przyjemny widok dla oka i świadomość, że nikt i nic nie zakłóca miejsca ostatniego spoczynku.
Fundacja w zakresie swych działań statutowych ustawiła dwa krzyże cmentarne. Jeden z własnych funduszy, drugi w ramach realizacji projektu partnerskiego.
Zachowując pamięć dla potomnych o istniejących miejscach pochówków w obrębie parafii, utrwalając ślady przeszłości naszych Przodków jakim są cmentarze, to przybliżenie społeczności lokalnej ich przeszłej, minionej historii, która daje podwaliny do rozwoju obecnej kultury, tradycji czy wiary.
Jak często świadomości jest uśpiona życiem codziennym. Rozumiejąc i wychodząc naprzeciw działaniem i realizacją celów statutowych Fundacja stara się uwrażliwić mieszkańców na parę tematów. Jednym z nich jest oznaczenie dwóch miejsc przez ustawienie tablicy kamiennej z dwujęzyczną inskrypcją. Każdy przechodzień może i powinien zainteresować się treścią a tym samym zakodować wartość i ważność tegoż miejsca jako wspólne świadectwo i dziedzictwo.
Dlaczego takie zainteresowanie Fundacji licznymi miejscami pochówków? Wynika to rysu historycznego i z faktu, iż po roku 1863 intensywna rusyfikacja spowodowała zlikwidowanie katolickiej parafii, która jednym postępkiem przestała istnieć. Stan taki trwał przez lat 40, aż do jej reaktywacji w 1906 roku. Wówczas zaczęto budowę nowego kościoła i wyznaczono miejsce pod nowy, parafialny cmentarz.
Na dzień dzisiejszy istnieją jeszcze pojedyncze pochówki sprzed roku 1906, właśnie na tych małych wioskowych, rozproszonych cmentarzykach. To są już artefakty historyczne, jak perełka na mapie historii. Tak też fundacja odnosi się do tych pojedynczych grobów.
Na cmentarzu zaś powstałym w 1906 istnieją jeszcze sporadyczne pochówki o dacie 1906, 1907, 1910 i wyżej. Czas jest bezlitosny dla drewnianych krzyży i ślad po grobach przepada. Nie każdą rodzinę było stać wówczas na koszt pomnika kamiennego, które trwają do dnia dzisiejszego.
Owszem, trwają, ale jak często są również przechylone, rozczłonkowane, przełamane a nawet zapadnięte, wrośnięte w ziemię. Nie spodziewałam się , że taki stan rzeczy może istnieć. I jak taki leżący pomnik nie ponieść, nie ustawić prosto, a przy tym oczyścić, pomalować, ustawić znicz, uzupełnić krzyż czy Mękę Pańską?
Odnowione miejsca grobne w razie potrzeby jest obłożone kostką brukową zabezpieczającą przed porostem trawy. Wiem, to nie jest porywający element, ale praktyczny, no i nie generuje wysokich kosztów. Serce boli gdy widzę grób zarośnięty trawą czy z wiązankami szarych kwiatów, które kiedyś pewnie były kolorowe…
Każdy grób po zakończeniu prac zostaje poświęcony, zaopatrzony w światełko pamięci i nową , trwałą wiązankę. Wiązanki staram się wykonywać własnoręcznie, po części ekologiczne. Dostępne są kwiaty wykonane z materiału a żywe gałązki spełniają swą rolę, zwłaszcza, że są to przeważnie groby ziemne. Wykonanie wiązanek z reguły dokonuję w Polsce.
Dbałość o groby, o cmentarze – świadczy o wartości ludzkiej i w tym Fundacja stara się pomóc również POTOMKOM wywodzącym się terenu Wileńszczyzny. Pomaga w zachowaniu i odzyskaniu tak ważnego pozytywnego uczucia, poczucia więzi z ziemią swych Ojców i Dziadów.
Fundacja w zakresie działań statutowych przeprowadza również upamiętnienie osób represjonowanych przez władze sowieckie wieku ubiegłego. Upamiętnienie mieszkańców parafii Podbrzezie, bez różnicowania narodowości czy wiary. Mieszkańców, którzy byli zesłani, deportowani, więzieni w łagrach czy obozach zniewolenia.
Bazą wyjściową był również los najbliższej mi rodziny i jak kamień rzucony do wody uwidacznia rozchodzące się kręgi na niej, tak informacje i dane, które zaczęły do mnie spływać o mieszkańcach świadczyć mogą, w przenośni, że był to bardzo ciężki kamień…
Taki to był ogrom nieszczęść ludzkich za sprawą systemu.
Rodzice byli zesłani na Syberię, tam się urodziłam. Ojciec wcześniej był też aresztowany, przebywał w więzieniu na Łukiszkach, zesłany do łagru, do Donbasu. Powrócił na ojcowiznę by po pięciu latach ponownie stać się zesłańcem syberyjskim.
Swoje wspomnienia zatytułował- Byłem dwukrotnym więźniem w szponach NKWD.
W roku 2018 na miejscowym cmentarzu w Podbrzeziu został ustawiony krzyż wraz tablicą epitafijną. W roku następnym zostały umieszczone na nim tabliczki imienne represjonowanych mieszkańców i każdego roku ich przybywa. Trudno powiedzieć kiedy, i czy, listę będzie można zamknąć.
Jest to miejsce uhonorowane od lat przez przedstawicieli Ambasady w Wilnie, którzy odwiedzają w tak znaczących dniach listopadowych liczne Miejsca Pamięci Wileńszczyzny. Krzyż Pamięci w Podbrzeziu stał się jednym z nich.
Pozwolę przytoczyć jakże ujmujące słowa wypowiedziane w IV Rocznicę ustawienia tegoż krzyża przez Panią Poseł na Sejm Republiki Litewskiej – Ritę Tamašunienė – to miejsce stało się dla mieszkańców miejscem pielgrzymki, modlitwy, gdzie można zobaczyć historię losu Ich Przodków. Jest często jedynym widocznym miejscem na ziemi dla Rodzin Tych, co zmarli na zesłaniu a Ich kości nie mają grobu.
Organizowanie uroczystości upamiętniających wspólnie z władzą lokalną, społecznością szkolną czy liderami wspólnot lokalnych powoduje wzrost odpowiedzialności za to dziedzictwo i odpowiedzialność w przekazie wiedzy przyszłym pokoleniom, mieszkańców tych ziem..
Tak więc, gdy przyszła własna świadomość o znaczeniu Ziemi Wileńskiej w życiu moich Rodziców, staram się nadrobić, odrobić, odwdzięczyć, czynem przeprosić za grzech zaniechania, zapomnienia . Wszak mam tutaj pochowanych obu Dziadków a nazwisko czytane na pomniku natychmiast przywołuje zasłyszane rozmowy rodzinne.. Chodząc po cmentarzu czuję takie przeniesienie w czasie, do dzieciństwa, dźwięk głosów, wypowiedziane nazwiska, historyjki z lat młodości plus wyraz miłości w tonie głosu i wyrazie oczu…wprost powiem, przeszło to na mnie i tego się nie wypieram.
I nie jestem w tym sama. Tak często słyszę słowa podziękowania od przybyłych Potomków z Polski na uroczystości upamiętniające, że wyrwałam Ich z zapomnienia i przywołałam do ziemi Przodków, że innym sercem spojrzeli na los swych Ojców, że nie sądzili że Ich Ojciec, Dziadek to taki Bohater…
Że chcą jeszcze tu przyjechać…
Angażowanie Potomków z obu naszych państw w uczestniczeniu upamiętnienia swego Przodka to ważny, dodatkowy już i mierzalny cel Fundacji- odnajdywać i łączyć RODZINY.
Zbyt wiele może powiedziałam, ale proszę wierzyć, w poczynaniach też się nie oszczędzam.”
(marzec 2024 r.)